Xavier

joined 5 years ago
MODERATOR OF
 

Jest przykrym zjawiskiem, że postulaty uspołecznienia gospodarki, poddania jej demokratycznej kontroli pracowników, stały się już tylko memem służącym do irytowania prawaków w internecie. Jak choćby te cytaty z Testamenty Polski Walczącej pojawiające się każdego 1 sierpnia.

 

„Wolnościowcy” z Konfederacji posługują się specyficznym jak na „wolnościowca” językiem. Przejrzałem ich „pakiet migracyjny” i tam roi się od takich sformułowań jak „zakazać”, „zlikwidować”, „objąć ochroną państwa język”, „limit”, „procedury bezpieczeństwa”, państwowa „presja asymilacyjna”, itd.

To nie jest żaden język „wolnościowy”, tylko język zakutej konserwy zakochanej w mocy państwa, który znamy od dobrych 200 lat istnienia nowoczesnej polityki.

 

Trwa medialno-propagandowa obróbka libkowego betonu przygotowująca potencjalny sojusz PO i Konfederacji. Z jednej strony mamy ocierający się o rasizm klip Tuska, z drugiej kolejne teksty o „rozsądku wyborców Konfederacji”.

 

To, że przy próbie przekroczenia Muru Berlińskiego zginęło kilkadziesiąt osób, wiadomo powszechnie. O tej tragedii wie tutaj mnóstwo osób, bo jest to podawane jako tzw. „zbrodnia komunistyczna”, co służy propagandzie dominującej prawicy. Ale że zaledwie od początku bieżącego roku zginęło 1166 (i to nie licząc jeszcze tych ofiar z Pylos) osób próbując uciekać przez Morze Śródziemne, o tym już się nie dowiecie. Dlaczego? Ponieważ to nie służy prawicowej propagandzie, a więc nie dobrze o tym mówić…

 

Jak działa „cancel culture” w praktyce? Możesz latami opowiadać czerstwe żarty na antenie takiej czy innej czołowej stacji telewizyjnej, a jak przegniesz i zaczniesz opowiadać homofobiczne żarciki, to zamiast przeprosić i pokajać, robisz z siebie ofiarę i bohatera. Dostajesz jeszcze oklaski od fanbazy.

 

Dla nich to teatr, przedstawienie, reżyseria wyobrażeń, którymi karmią od rana do wieczora ludzi, żeby dorwać się do koryta, podzielić tortem, ustalić niczym gangi strefy działania, "nasze dzielnice, wasze dzielnice".

 

Ta sama mantra już kolejne dziesięciolecie. Można przypominać o rozmaitych przekrętach, o uwłaszczeniu się na majątku wspólnym i zdradzie programu pierwszej Solidarności, który postulował oddanie zarządu nad zakładami samym robotnikom, a nie szemranym typom, którzy mieli „dojścia”.

Kuczyński opowiada, że zakładów pracy nie rozwaliło zbyt szybkie otwarcie na konkurencję do której nie były przygotowane. Powtarza w kółko mantrę, że „były nierentowne”. Wszystkie? 100 procent nierentowności?

A może mieszkania zakładowe, które ukradziono w toku transformacji lokatorom też były „nierentowne” i należało je sprzedać za grosze? I przypadkiem pomijając prawa tychże lokatorów do pierwokupu?

 

Ta sama mantra już kolejne dziesięciolecie. Można przypominać o rozmaitych przekrętach, o uwłaszczeniu się na majątku wspólnym i zdradzie programu pierwszej Solidarności, który postulował oddanie zarządu nad zakładami samym robotnikom, a nie szemranym typom, którzy mieli „dojścia”.

Kuczyński opowiada, że zakładów pracy nie rozwaliło zbyt szybkie otwarcie na konkurencję do której nie były przygotowane. Powtarza w kółko mantrę, że „były nierentowne”. Wszystkie? 100 procent nierentowności?

A może mieszkania zakładowe, które ukradziono w toku transformacji lokatorom też były „nierentowne” i należało je sprzedać za grosze? I przypadkiem pomijając prawa tychże lokatorów do pierwokupu?

 

Sporo jakiś czas temu mówiło się o "dochodzie podstawowym". Większości polityków nie bardzo się to podobało, żeby tak "dawać" a mało wymagać. Tymczasem w Polsce mamy już dość kosztowny "program pilotażowy" dochodu podstawowego. Odbywa się od lat w parlamencie.

Utrzymanie posła kosztuje nas rocznie ponad 430 tysięcy złotych, jak policzył Radek Karbowski i zaprezentował wyniki swojej analizy na Twitterze. Tam możecie się zapoznać z licznymi źródłami z których doją kasę posłowie niemal bezwysiłkowo.

 

Przez Wrocław, jak co roku, przeszła Manifa. Tym razem pod hasłem: „Postulaty te same, silniejsze głosy”.

 

Większość ludzi w tym kraju już chyba nie pamięta, że prawdziwa robota posła nie polega na siedzeniu w Warszawie w apartamentach, ale na dyżurach w swoich okręgach wyborczych. Spróbujcie zastać jednak takiego delikwenta. Łatwo może nie być, sprawdzamy listy obecności dość często lokalnie w trakcie rozmaitych akcji protestacyjnych.

Sejm obraduje średnio 65 dni w roku. Przez większość roku mają przebywać wśród swoich wyborców i słuchać ich opinii. Ponieważ są tylko, a nie aż „posłami”, czyli innymi słowy „posłańcami” woli ludzi, którzy ich wybrali. Tyle teoria, praktyka zaś, jak wiemy, niewiele z demokracją ma wspólnego. Decydują tak, jak im interes własny podpowiada, nie są związani żadnymi instrukcjami, bardziej się liczy dla nich decyzja takiego, czy innego prezesa partii niż to, co tam szemrzą sobie wyborcy na dole. Poseł oderwał się nie tylko od etymologii słowa, ale także swojej funkcji. Zagwarantowali sobie to nawet odpowiednim zapisem w konstytucji, gdzie nie reprezentują woli wyborców, ale jakiegoś abstrakcyjnego „narodu”.

 

O co chodzi z tym skłotingiem? Czy na skłocie się sprząta? Czy można się tam nauczyć kopania studni? Czy na skłocie się nie ma żadnych zasad? I czy można się tam napić dobrej kawy? I o tym, że większość "skłotersów" nawet nie wie, że jest "skłotersem", bo po prostu zajęła pustostan z powodu konieczności zapewnienia sobie dachu nad głową.

Podobno wszystko, co dobre jest albo grzechem albo jest "kontrowersyjne". Dzisiaj więc w podkaście Wolnelewo poruszam taki właśnie temat, który wzbudza w klasie średniej rozmaite emocje i nieporozumienia.

W dzisiejszym odcinku podcastu rozmawiam o skłotingu oraz problemach mieszkaniowych z Markiem mieszkańcem i aktywistą Domu Socjalnego im. Piotra Kropotkina we Wrocławiu, zwanego też Skłotem Hulajpole. Do posłuchania jak zwykle na Spotify, Apple i Google Podcasts oraz oczywiście na stronie wolnelewo.pl

view more: ‹ prev next ›