Ponieważ rosnąca potęga konserwy z Konfederacji opiera się właśnie na niewiedzy dotyczącej funkcjonowania gospodarki czy polityki. O utrzymywanie w stanie ignorancji dbają u nas bardzo szkoły III RP (w wielu podręcznikach do tzw. przedsiębiorczości, można przeczytać niemal wszystkie konfederackie pseudonaukowe brednie), media i większe partie, które sobie tutaj hodują potwora, który ich w końcu także pożre.
W PRLu był przedmiot "ekonomia polityczna socjalizmu" i już po samej nazwie było wiadomo czego dotyczy i, że nie jest zupełnie obiektywny. Teraz żyjemy w realizmie kapitalistycznym i to co jest uczone na lekcjach przedsiębiorczości jest uznawane za obiektywną prawdę, opartą na twardej nauce.
W moim przypadku w liceum miałum pisanie biznesplanu, krzywą popytu i podaży, wzrost PKB zawsze dobry i takie tam. Dopiero na studiach profesor prowadzący przedmiot ekonomia wytłumaczył te zagadnienia głębiej, że popyt i podaż nie są idealnie sztywne - przy podniesieniu ceny prądu do pewnego stopnia spadnie popyt wśród gospodarstw domowych spadnie do pewnego stopnia, ludzie wymienią żarówki na ledowe albo wyłączą klimatyzację, no ale nie zrezygnują z prądu w ogóle albo nie przeniosą się z całą rodziną za granicę z powodu tej jednej rzeczy. Za to dla koncernów, jak tylko się okaże że przeniesienie produkcji jest minimalnie bardzie opłacalne z tego powodu, to cyk i zrobione.
Swoją drogą typ miał kontrowersyjne poglądy jak np. głosować powinni ci, co pracują/płacą podatki, bo głosowanie to decydowanie o budżecie państwa 😬