Publicystyka

209 readers
4 users here now

Nie uwierzycie; to miejsce na *publicystykę!

Prosimy o nie wrzucanie artykułów i innych dzieł gatunku informacyjnego, od tego są inne społeczności.

*publicystyka [niem. < łac.], wypowiedzi (piśmiennicze i kolokwialne) na aktualne tematy (publicystyka jest klasyfikowana w zależności od dziedziny, której dotyczy na: społeczną, polityczną, gospodarczą, kulturalną), przedstawiające wyraźne poglądy i opinie, często o charakterze polemicznym, tendencyjnym lub wręcz prowokacyjnym. - https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/publicystyka;3964321.html

founded 3 years ago
MODERATORS
1
4
Rebelia w Patagonii: 1920-1922 (federacja-anarchistyczna.pl)
submitted 5 hours ago by [email protected] to c/[email protected]
2
 
 

Trump otwiera szeroko drzwi dla stablecoinów – kryptowalut twardo powiązanych z dolarem. Jeśli dojdzie do masowego transferu pieniędzy z depozytów bankowych do tych prywatnych cyfrowych portfeli, jeśli rynek papierów wartościowych też przejdzie na kryptowaluty, pod gospodarką zostanie podłożona bomba, która musi wybuchnąć.

3
4
5
 
 

(...)

Choć sąd nie orzekł, że dekret Trumpa jest konstytucyjny, to orzeczenie z 27 czerwca stanowi polityczne zwycięstwo prezydenta. Po pierwsze, ogranicza uprawnienia federalnych sędziów, których decyzje często były solą w oku jego administracji. Po drugie, daje mu możliwość faktycznego wdrożenia kontrowersyjnej polityki bez konieczności przeforsowania jej przez Kongres. Po trzecie, co być może najistotniejsze, pozwala mu wykreować narrację „odzyskiwania kontroli nad granicami" i „obrony prawdziwego obywatelstwa", co mobilizuje jego bazę wyborczą.

Strategicznie Trump osiąga to, co od lat buduje konserwatywny projekt polityczny: redefinicję obywatelstwa nie jako prawa konstytucyjnego, lecz jako przywileju przyznawanego przez władzę wykonawczą. To podejście ma korzenie w działaniach ośrodków takich jak Claremont Institute, których prawnicy, między innymi John Eastman, stoją za logiką dekretu. Choć wcześniej takie propozycje były uważane za radykalne, obecnie stają się częścią głównego nurtu konserwatywnej doktryny.

To, czy dekret przetrwa ostateczną ocenę konstytucyjności, jest nadal niepewne. Ale Trump, wykorzystując luki proceduralne i osłabiając niezależność sądów, już odniósł zwycięstwo o charakterze strukturalnym. To zwycięstwo, niezależnie od przyszłych wyroków, może mieć długotrwały wpływ na sposób, w jaki w USA definiuje się obywatela.

(...)

6
7
8
9
 
 

[Disclaimer]: Wrzucający nie w pełni podziela wszystkie sympatie i opinie pani profesorki, poza jedną: budowanie pomostów pomiędzy skrajnie rozbieżnymi mentalnościami niestety nie ma sensu – orędownik Filaryzacji Społecznej-Konsocjonalizmu jako preferowanego rozwiązania cywilizacyjnego (ustrojowego?) w miejsce większościowej (i dodatkowo majoryzowanej D'Hondtem) demokracji przedstawicielskiej.

10
 
 

Chciałoby się powiedzieć Tuskowi i liberałom: "Miałeś, chamie, złoty róg”. PiS wystawił nieznanego, słabego kandydata - trupami w szafie - mimo to wygrał wybory z kandydatem wspieranym przez większość mediów oraz rząd, który zaledwie półtora roku wcześniej doszedł do władzy na fali ogromnej mobilizacji społecznej. To nie Nawrocki wygrał. To liberalny establishment przegrał.

Nie da się wygrywać, nie wierząc w nic, nic nie robiąc, żyjąc przeszłością i ignorując rosnące nierówności, zablokowane szanse awansu społecznego, rosnące koszty życia. Gardząc słabszymi, łamiąc obietnice wyborcze. Będąc głuchym na głosy ludzi, wiedząc wszystko najlepiej. Szantaż moralny elit przestał działać — i już nigdy nie zadziała.

Tusk wrócił do władzy po 2023 roku i uznał, że wystarczy wsadzać PiS-owców do więzień, wrzucać "zabawne" wpisy do internetu i robić dokładnie to, co robił przed 2015 rokiem. Czyli – nic. No dobrze, może niezupełnie nic.

Koalicja miała walczyć z nepotyzmem — a szybko pobiła PiS w obsadzaniu "swoimi" wszystkich możliwych stanowisk. Rząd miał przywrócić praworządność — zrobił z Giertycha twarz rozliczeń. Miał naprawić służbę zdrowia — kolejki do lekarzy się wydłużyły. Miał chronić środowisko — chciał strzelać do bobrów, dalej masowo wycinał lasy, zawiesił walkę ze smogiem. Miał naprawić mieszkalnictwo — przepychał dopłaty dla deweloperów i głodził mieszkalnictwo społeczne. Miał zmienić sytuację mniejszości seksualnych i kobiet — nie zrobił nic. Miał wzmocnić pozycję Polski na arenie międzynarodowej — nasza prezydencja w UE odbywała się w ciszy, a o sytuacji na Wschodzie nikt z nami nie rozmawia. Miała być sprawczość — a Duda zawetował tylko 5 ustaw. Po co wam był ten prezydent? Żeby znowu nic nie robić?

Czy liberałowie wyciągną wnioski? Wątpię. Elity liberalne są głuche i stetryczałe. Nie tylko w Polsce. Za porażkę Trzaskowskiego w 90% odpowiada Tusk. Powinien podać się do dymisji. Nowy rząd musi w końcu zacząć rządzić. Realizować obietnice. Zarzucić Nawrockiego projektami ustaw. Macie dwa lata. Do roboty.

11
12
 
 

Z Vinted jest trochę tak, jak z głosowaniem na prezydenta w drugiej turze. Niby robisz coś pożytecznego, bo spełniasz obywatelski obowiązek, ale dokonujesz wyboru pomiędzy złem i mniejszym złem, odkrywając na końcu, że tak naprawdę są jednym i tym samym.

Analogicznie kupowanie z drugiej ręki pozornie wydaje się mniej szkodliwe niż pogoń za nowościami, ale ostatecznie wszystkie ciuchy – nawet te, które miały kilka żyć – z powodu nieopłacalności i nieuregulowanej polityki dotyczącej recyklingu lądują na Globalnym Południu i je zaśmiecają.

13
 
 

Wpis Bartosza Migasa z FB

BTW polecam jego kanał "Z Archiwum XD" i autorską audycję na kanale NaTemat.pl.


To co się dzieje w polityce jest w gruncie rzeczy dość proste do wyjaśnienia i przewidzenia.

Struktura społeczna od zarania dziejów wyglądała bardzo podobnie - większość majątku i władza religijna/polityczna skupiona w wąskim gronie elit i masy ludzi walczących codziennie o przetrwanie i wykarmienie rodziny przy pługu, młocie, warsztacie, czy z bronią w ręku. Tak wyglądały z grubsza miasta starożytnego Sumeru, tak wyglądała Judea czasów Jezusa, na takich fundamentach stało Cesarstwo Rzymskie, taką strukturę prezentowały średniowieczne państwa, chińskie i japońskie cesarstwa, imperia Inków i Azteków, wiktoriańska Anglia, Imperium Osmańskie i z grubsza tak wygląda dziś Brazylia, Indie czy RPA.

Tzw. Zachód zrobił wyłom od tej zasady w okresie XX wieku, kiedy w pierwszej połowie zaczęły pojawiać się pierwsze jaskółki redystrybucji bogactwa od bogatej elity do mas społecznych, które rozwiną się na dobre po II WŚ w postaci państw dobrobytu, z wysokim opodatkowaniem zamożnych, licznymi programami socjalnymi i rozwojem usług publicznych. Był to właściwie jedyny moment w historii, kiedy uczciwie pracujący ludzie trudniący się codzienną mozolną pracą mogli odczuwać względne bezpieczeństwo, że będą mieć dach nad głową, opiekę zdrowotną, dostęp do publicznej edukacji dla ich dzieci i zabezpieczenie na starość. Ale wraz z nadejściem neoliberałów ten eksperyment się skończył, a to co obserwujemy od pół wieku to powrót do ustawień fabrycznych ludzkości.

Bogatym odpuszczono podatki i poluzowano regulacje rynków globalizując je, co szybko przyniosło efekty. Bogate elity miały coraz mniej obowiązków wobec państwa i społeczeństwa, a coraz więcej możliwości do bogacenia się. I jak to zawsze w historii bywało bogaci niczym czarne dziury zaczęli wysysać frukta z ekonomii. Widać to na wielu przykładach np. mieszkania komunalne wyprzedano klasie robotniczej i średniej, która jednak zaczęła następnie wyprzedawać nieruchomości w ręce bogatszych - widać to choćby na przykładzie UK czy Polski, gdzie w kilka dekad nieruchomości na masową skalę przepłynęły od pojedyńczych właścicieli w ręce różnej maści landlordów czy funduszy inwestycyjnych zwięszkając dodatkowo pasywny przychód ich właścicielom, pozwalając im na kupowanie coraz to nowych nieruchomości i wysysać z rynku także te dopiero co wybudowane pod najem. Podobny mechanizm możemy jednak zaobserwować też w przypadku publicznego majątku wspierającego usługi publiczne - publiczne przedsiębiorstwa masowo poszły pod młotek trafiając w ręce bogaczy, którzy kroili je na kawałki, przenosili produkcję do trzeciego świata, lub też odwrotnie, budowali monopole - w każdym razie to co kiedyś służyło całości społeczeństwa obsługując podstawowe potrzeby (poczta, opieka zdrowotna, edukacja, transport, telekomunikacja, energetyka) przekształciło się w biznesy, które generowały dochody już tylko dla bogatych właścicieli nowopowstałych spółek prywatnych żywiących się publicznym niegdyś majątkiem.

Dziś kiedy przeciętny Kowalski wydaje na cokolwiek, część monet zasila fortunę bogatego właściciela - płacisz za wynajem mieszkania - brzdęk, płacisz ratę kredytu hipotecznego - brzdęk, płacisz za prywatne przedszkole - brzdęk, płacisz za internet, telefon, ubezpieczenie na życie - brzdęk. Ale bogacze nie wysysają pieniędzy tylko ze społeczeństwa, ale też z rządów. Pozbawione wpływów podatkowych rządy, które wyprzedały dużą część majątku są zależne od wyborców, muszą więc dostarczać usługi publiczne, tylko że coraz trudniej jest to robić bo 1) nie ma wpływów podatkowych od bogaczy, którzy płacą niskie podatki lub unikają ich wogóle 2) nie mają insfrastruktury bo została wyprzedana (szpitale, elektrownie, koleje). Co więcej robią rządy? 1) Obciążają coraz bardziej podatkami zwyklych ludzi (procentowo największe podatki płacą osoby zatrudnione na umowę o pracę) 2) utrzymują wysoki VAT (obciążając konsumpcję, która jest największa u zwykłych ludzi, bo bogacze większość pieniędzy inwestują lub zachowują) 3) obniżają jakość usług publicznych z uwagi na brak środków na ich sfinansowanie 4) jeśli już oferują usługi publiczne to albo płacą za nie bogaczom (np. kontrakty NFZ z prywatnymi NZOZami) lub zadłużają się u bogaczy emitując obligacje itp.

Receptą na ten stan rzeczy miał być stały wzrost - im więcej wyprodukujemy tym więcej będzie do podziału i nawet jeśli ten podział jest nie do końca uczciwy, to nadal wszyscy będą odczuwać polepszenie warunków życia. Tylko, że bogacze są niczym czarne dziury, które im większą mają masę tym szybciej i więcej wysysają materię dookoła. Twoja pensja wzrosła kilka razy w ciągu ostatniej dekady, w której wybudowano tysiące nowych mieszkań? To fajnie, ale ceny nieruchomości również wzrosły, ceny kredytów też, a większość z tych mieszkań trafiła do wąskiego grona ludzi, którzy czerpią z nich dochody. Masz więcej pieniędzy na konsumpcję? To fajnie, ale ceny wszystkiego poszły w górę - energia, czynsze, jedzenie, ubezpiezpieczenia. Zarabiasz więcej, masz więcej rzeczy dookoła siebie, ale na fundamentalnym poziomie nadal nie masz zabezpieczenia podstawowych potrzeb, na które musisz cały czas tyrać. Kto nie ma mieszkania nadal na nie nie zarobi, kto ma wiele mieszkań temu zostaną dodane nowe.

Co to ma wspólnego z wyborami? Wszystko. Klasa pracująca już od dawna jest pod silną presją i wizja poprawy bytu oddala się coraz bardziej - praca jest automatyzowana, warunki pracy uśmieciowiane, usługi publiczne obcinane, obciążenia podatkowe (PIT i VAT) relatywnie wysokie, koszty życia (czynsz, energia, jedzenia) uniemożliwają odkładanie na przyszłość, zabezpieczenie emerytalne jest coraz bardziej iluzoryczne. Jeśli startujesz jako człowiek niezamożny to prawdopodobnie takim zostaniesz do końca życia, przykro mi, ale system oferuje coraz mniej i coraz trudniejsze drogi do wskoczenia na wyższy poziom. A tutaj też jest presja - AI właśnie zbiera się do wycięcia z rynku podstawowych prac biurowych i inteligenckich (np. tłumacze, juniorskie stanowiska w korpie), w tym samym czasie upadające usługi publiczne pauperyzują masę urzędników i pracowników publicznych (np. nauczyciele, pocztowcy, kolejarze, pracownicy instytucji kultury). Drobne biznesy wycinają z rynku monopole (Żabki, sieci piekarni, markety) masowa produkcja taniego i guwnianego sprzętu odbiera chleb rzemieślnikom (znikają szewcy, krawce, serwisanci sprzętów RTV i AGD). Klasa średnia rozrywana jest na strzępy na naszych oczach - większość z nich już wkrótce zasili niezamożne masy społeczne, a tylko nieliczna grupa doszusuje bliżej w pobliże bogatych (wykwalifikowani specjaliści, kadra managerska, przedsiębiorcy, posiadacze mniejszych majątków generujących pasywny dochód).

I teraz nadchodzą wybory i masy ludzi codziennie bytujących pod presją, czujący na plecach oddech landlorda, wierzycieli lub AI, tacy którzy obawiają się restrukturyzacji ich firm, zamrożenia podwyżek, podwyżek cen kredytów, energii czy żywności, ludzie stojący w coraz dłuższych kolejkach do lekarzy, walczący o miejsce w publicznym złobku, tacy ludzie dostają do ręki kraty wyborcze.

Łatwo jest skierować gniew ludzi stojących w kolejce do lekarza czy walczących o miejsce w publicznym żłobku na imigrantów i Ukraińców z którymi konkurują o kurczące się usługi publiczne.

Łatwo jest skierować gniew ludzi ledwo wiążących koniec z końcem na Żydów sterujących gospodarką czy brukselskich urzędników nakładajacych bzdurne prawa podnoszące ceny prądu czy jedzenia.

Łatwo jest przekonać ludzi płacących wysoki podatek dochodowy i VAT od swoich marnych pensji, że państwo ich okrada i karze podatkami za pracę.

Łatwo jest wywołać nienawiść do kobiet wśród młodych mężczyzn, którzy z uwagi na swój status finansowy mają problemy z założeniem rodziny, kiedy kobiety mają większe możliwości wżenienia się w majątek, więc naturalnie poszukują lepiej usytuowanych partnerów (tak, środowisko redpillowe i wykopowi incele nie biorą się znikąd).

Nie dziwcie się więc wynikom wyborów kiedy liberałowie w rządzie obcałowują rączki Brzoskom tego krajo pierdolącym kocopoły o upadku etosu pracy, kiedy zakochani w pojedyńczych historiach sukcesu liberalni pismacy opowiadają farmazony o tym jak ciężką pracą ludzie się bogacą i chcieć to móc, kiedy dyżurni etycy zainstalowani na profesorskich stołkach grzmią o upadku moralnym pospólstwa ze swoich katedr niczym bóg starotestamentowy.

Nie dziwcie się, albowiem będzie tego tylko więcej i mocnej, im szybciej będą bogacić się giełdy, a zadłużać gospodarstwa domowe i rządy, im szybciej będą rosnąć dochody najbogatszych a dłużej stać w miejscu wynagrodzenia w relacji do całości PKB, im więcej będzie rosnąć efektywność, a kurczyć się zasób dóbr, które można nabyć za przeciętne wynagrodzenia, im szybciej będzie rosnąć majątek wąskich elit, a im bardziej będzie oddalać się perspektywa na dach nad głową, rodzinę i porządną edukację dla przeciętnych zjadaczy chleba.

Tak, to jest tak proste.

14
 
 

Błagam, przestańcie słuchać i czytać cwaniaków, którzy piszą to co piszą bo mają w tym żywotny materialny interes. Albo bo poczuli się strasznie mądrzy obejrzawszy jakiś film na jutubie o jakichś tajemnych machinacjach i teraz próbują was szantażować moralnie.

15
16
17
18
19
20
21
22
 
 

Jutuber Książulo nagrał film o Jadłodajni na warszawskim Żoliborzu. I, jak informują media, teraz ta się zamyka m.in. z powodu nadmiaru nowej klienteli, rozmaitych „testerów” i „poszukiwaczy kulinarnych przygód”.

— Książulo narobił nam sporo kłopotów. Odkąd tyle osób usłyszało o naszej jadłodajni, to codziennie mamy ręce pełne pracy. Jestem już zmęczona tym rozgłosem — powiedziała w październiku w rozmowie z Raportem Warszawskim pani Maria, właścicielka baru.

„Niedawno do urzędu dzielnicy wpłynął wniosek o wypowiedzenie umowy najmu. Złożyła go sama właścicielka. Miała nie mieć już siły w prowadzeniu biznesu, zwłaszcza po nagłym wzroście popularności” – informuje Raport Warszawski.

Nie oceniam tutaj intencji jutubera, nie on tu jest bowiem tematem sam w sobie. Może chciał dobrze, nie w tym rzecz. Chodzi o to, że w internecie pojawił się natychmiast hejt na właścicielkę, że „nie umie prowadzić biznesu”, „typowe polskie narzekanie na wszystko”, „pierwszy raz widzę, żeby ktoś zwijał działalność z powodu osiągnięcia sukcesu”.

Otóż właśnie, niektórzy „wizualizujący sobie” biznes na ścianie pokoju nie rozumieją, że innym nie chodzi o to, żeby cały czas rosnąć jak komórka rakowa. Dla niektórych sukces, to po prostu nakarmienie stałego grona osób, dzięki czemu można jednocześnie utrzymać odpowiednią jakość oraz nie zaharować się na śmierć.

Bar nazywał się celowo po prostu Jadłodajnia, ukryty był na tyłach urzędu. Bez żadnych reklam i szyldów. Niektórzy uważają, że widocznie potrzebują rozgłosu, bo starsze panie sobie nie radzą z reklamą. Dla młodych wilczków nie do pomyślenia jest, że niektórzy sobie nie życzą wręcz rozgłosu. Wystarczy im stała klientela i ewentualnie poczta pantoflowa na osiedlu. Zanim więc zaczniesz „pomagać”, warto zapytać, czy ktoś potrzebuje tego rodzaju wsparcia, że nagle dowiedzą się o twoim malutkim barze hordy poszukiwaczy przygód, którzy najczęściej przyjdą raz i polecą za kolejną atrakcją.

Znam takie bary, we Wrocławiu jest szczególny, który bardzo lubię. Nie ma żadnej reklamy na zewnątrz, nie zachęca specjalnie do wejścia. Od razu można domyślić się, o ile ktokolwiek go zauważy, że prowadzącym nie zależy na szumie medialnym. I tak faktycznie jest. Karmią niezamożnych ludzi z okolicy od dziesiątków lat i mają dokładnie tylu mniej więcej gości ilu im potrzeba. Dlatego nigdy nie podaję w internecie jego namiarów.

Taka postawa jest zrozumiała dla każdej przeciętnie inteligentnej osoby. Niektórym jest dobrze z tym co mają. Nie gonią wiecznie króliczka, nie chcą budować kolejnej sieci barów szybkiej obsługi i stać się milionerami. Kosztem relacji z dotychczasowymi gośćmi i kosztem swojego zdrowia bardzo często.

Takie miejsca prowadzone są zwykle przez starsze osoby, które robią coś, bo lubią, dla ludzi, których znają, bo nie chcą siedzieć samotnie w domu, a nie po to, żeby budować imperia biznesowe i ostatnie lata życia spędzić w kołowrotku, w pogoni za zyskiem. Dlatego prowadzą ten mały zakład rzemieślniczy, choć wiedzą, że nikt po nich go nie przejmie, prowadzą mały bar dla sąsiadów, prowadzą mały sklepik z wyselekcjonowanymi ubraniami pod gust starszych osób. Czasem mają niesamowite nazwy jak „Gracja” albo „Fantazja”, a nie udające zachodnie sieciówki.

Dla nakarmionych bzdurami i kołczingiem z internetu ludzi to jest najwidoczniej nie do wyobrażenia. Przecież jeśli ktoś nie chce więcej i więcej, to jest „przegrywem”. Kapitalizm tak działa, że wtłacza w ludzi taką postawę, że muszą konsumować i produkować coraz więcej, bo PKB musi bezustannie rosnąć.

Xavier Woliński

PS. Do fanów Książula, bo tacy pojawili mi się w komentarzach na social mediach tl;dr: Przypominam, że to tak naprawdę nie jest tekst o Książulu, którego, jak pisałem, intencji nie oceniam, ale o reakcjach, jakie wywołała informacja w mediach o zamknięciu lokalu i hejcie, jaki spłynął na tę panią w internecie. Proponuję skupić się na tym, bo to jest istotą problemu. Dodatkowo pojawia się wątek pod rozwagę i refleksję dla WSZYSTKICH influenserów, żeby w większym stopniu przemyśleli tę kwestię. Mam nadzieję, że to ostatecznie wyjaśnia wszelkie wątpliwości interpretacyjne. Dziękuję.

23
24
25
view more: next ›