Jak masz czas i energię to wykorzystuj sobie cokolwiek do informowania ludzi, nikt nie broni. Ale nie dziw się, że ludziom się nie chce i nie uważają tego za cudowne rozwiązanie.
kataak
No nie brzmi jednak - Inne czasy, inne technologie, inne okoliczności. Zresztą, dzisiaj też możesz sobie wydrukować gazetkę i ją rozdawać - czy tego chcemy czy nie skuteczność takiego rozwiązania będzie dużo niższa niż w latach 30 czy 40-tych, gdzie gazety były czytane przez kilka czy kilkadziesiąt osób, do tego stopnia, że z papieru tusz schodził od potu rąk. Rzadko spotykam się z informacją, by ktoś się zainteresował jakąś inicjatywą, z którą mam styczność za pomocą tradycyjnych środków przekazu. Za to z FB bardzo często.
No w Polsce praktycznie nikt z tego nie korzysta, mało wydarzeń jest tam ogłaszanych - plus te co są organizowane, to są publikowane na FB/IG - a kopii tychże w większości wypadków na tym radarze nie ma. Nie słyszałem od nikogo by to było dla niego źródło informacji. Zresztą, masz jakieś twarde dane o ruchu na tej stronie by udowodnić, że jest inaczej? Czy też opierasz się o swoją bańkę? :)
Nikt raczej tam nie wchodzi, poza osobami, które o lokalnych wydarzeniach i tak pewnie już wiedzą. Dochodziłaby kolejna strona do odfajkowania przy prawie zerowych korzyściach z włożonych nakładów. Z treściami trzeba iść tam gdzie przede wszystkim są jacykolwiek odbiorcy, bo inaczej szkoda czasu i energii.
Ja z esperanto zetknąłem się wiele wiele lat temu będąc harcerzem (z tego co pamiętam trochę esperantystów w ruchu skautowym czy ZHP zawsze było). Próbowałem nawet trochę się uczyć, ale niestety do teraz sam nie umiem się uczyć języków, więc gdzieś to umarło.
Subkultura esperantystów jest na pewno ciekawa (nie wiem jak teraz to wygląda z goszczeniem się po domach etc.), ale niestety nie sądzę - mimo sentymentu i jakiejś sympatii - by kiedykolwiek wyszło to poza niszę. Fajnie jednak, że są nadal młodzi ludzie, którzy się tematem interesują.
-
No nie zostało, stąd cudzysłów.
-
Wierzyć sobie można, ale trendy są realne i raczej nie wskazują by wiara w jakieś zmiany tego stanu rzeczy miała mocne podstawy.
-
No nie wiem, może u Ciebie w mieście, ale patrząc na inne ośrodki jest to raczej niemożliwe albo przez małą liczbę diaspory palestyńskiej, albo relatywnie sporą liczbę osób biorących udział w demonstracjach (Warszawa).
-
No spoko, ale to perspektywa lewaków z Europy, które sobie robią z Kurdów muppety do podpierania swojej ulubionej ideologii. Pomijając niestety to, że poszczególne grupy etniczne, religijne czy nawet klanowe wewnątrz danego narodu zwyczajnie się nie lubią czy nie czują wspólnego interesu. To historie czystek etnicznych, przesiedleń za czasów różnych dyktatur, sprzecznych interesów etc. Już nie mówiąc, że jak pisałem wyżej ludzie mają swoje życia, pracę, obowiązku inne - "wspieranie swoich" dla większości wystarcza i nie ma w tym nic złego.
-
Kurdowie po "pokonaniu" ISIS nikogo nie interesują, a jeżeli już to jakieś marginalne środowiska
-
wszystkie te marginalne środowiska raczej się kurczą niż rosną, więc raczej nie ma co się spodziewać potężnej liczby osób rwących się do robienia manifestacji o Rożawie
-
myślę, że jednak większość osób wspierających demonstrację pro-palestyńskie nie słyszało o Postoju
-
gdybym był Palestyńczykiem pewnie też by mi się nie chciało chodzić na demonstrację w innych tematach, ile można? Każdy ma też swoje życie, swoje zajęcia - to, że w imieniu jakiejś grupy się protestuje, to nie znaczy, że ta grupa ma teraz mieć aktywistyczny motorek w dupie i razem z chcącymi zbawić cały świat lewakami obskakiwać każde demo.
Złe to mocne słowo, ale na pewno to strata czasu i energii.