Publicystyka

210 readers
1 users here now

Nie uwierzycie; to miejsce na *publicystykę!

Prosimy o nie wrzucanie artykułów i innych dzieł gatunku informacyjnego, od tego są inne społeczności.

*publicystyka [niem. < łac.], wypowiedzi (piśmiennicze i kolokwialne) na aktualne tematy (publicystyka jest klasyfikowana w zależności od dziedziny, której dotyczy na: społeczną, polityczną, gospodarczą, kulturalną), przedstawiające wyraźne poglądy i opinie, często o charakterze polemicznym, tendencyjnym lub wręcz prowokacyjnym. - https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/publicystyka;3964321.html

founded 3 years ago
MODERATORS
126
127
 
 

cross-posted from: https://szmer.info/post/4248802

Przepraszam za paywall, ale warto przeczytać tych kilka pierwszych dostępnych akapitów, bo świetnie ujmują to, dlaczego lekcje z języka polskiego w szkole średniej są tak bardzo bezwartościowe:

Doprawdy wolałbym wysprzątać swój pokój – mówią uczniowie – a nawet całe mieszkanie, niż napisać wypracowanie z polskiego. Młodzież mamy wygadaną i biegłą w pisaniu, ale nie tak, jak życzą sobie nauczyciele języka polskiego. Pisać i mówić nastolatki uczą się poza szkołą, gdyż na lekcjach nie mogą. Podstawa programowa wymaga wprawdzie, aby uczeń „doskonalił umiejętności wyrażania własnych sądów, argumentacji i udzielania się w dyskusji”, jednak wyłącznie „na temat dzieł literackich oraz innych tekstów kultury”.

Problemy nieliterackie, za to będące w obiegu medialnym, nie mają żadnego znaczenia w edukacji polonistycznej. Jak ucznia nie interesuje literatura, nie ma szans nauczyć się poprawnie pisać i mówić po polsku. Tymczasem uczenie się przez kilkanaście lat sztuki komentowania lektur, i właściwie niczego innego, to fanaberia, która ma szansę przydać się tylko przyszłym filologom.

Czego szkoła uczy dzieci?

Choć polska szkoła zaczyna zmierzać w lepszym kierunku, wciąż jest wiele do zrobienia. Sami nauczyciele mówią, że uczą dzieci nie tego, co trzeba, a zakres przeładowanej podstawy programowej to tylko jeden z problemów. Z jakimi problemami borykają się uczniowie? Czytaj w naszym wydaniu specjalnym.

Tworzenie wypowiedzi, których bazą nie byłyby dzieła Kochanowskiego, Mickiewicza, Prusa, Szymborskiej, Tokarczuk i innych pisarzy, nie jest z uczniami ćwiczone. Na maturze praca pisemna czy ustna bez odniesień do lektur zostałaby wyzerowana. A przecież jest wiele ważnych tematów, o których nie śniło się pisarzom. A już na pewno nie mieli o nich pojęcia autorzy dzieł umieszczonych w szkolnym kanonie. Szkoda, że celem nauczania nie stało się skuteczne opanowanie narzędzia, jakim jest mowa i pismo, lecz – głosi podstawa programowa – „rozwijanie świadomości historycznoliterackiej uczniów”.

Co Prus sądziłby o rapie?

Podpisana w czerwcu przez Barbarę Nowacką zmieniona podstawa programowa do nauczania polskiego daje nauczycielom szansę na złapanie oddechu, jednak nie na tyle, aby przestali wciąż odwoływać się do literatury. Zmianie nie uległa bowiem filozofia uczenia przedmiotu. Język polski pojmowany jest przez twórców wymagań jako nauka interpretowania lektur, zaś cała reszta, w tym tworzenie i rozumienie informacji innych niż o literaturze, to nieistotne dodatki.

(...)

128
129
130
131
 
 

Chciałxbym, żeby grafika na górze, dotycząca czterogodzinnego dnia pracy, pojawiała się raczej w kontekście 1 kwietnia niż 1 maja. Polscy anarchiści odrzucają anarchię, wybierając drogę konformizmu mieszczącego się w ramach obecnego systemu. Zamiast negować istniejący porządek i dążyć do jego zniszczenia, decydują się na kosmetyczne poprawki, które rodzą konformizm ukrywający się za sloganami o rewolucji. Najlepiej oddaje to termin „anarcho-socdem”. Czego się spodziewać po osobach, które starają się ugrzecznić anarchię, powtarzając „anarchia to porządek” po nieżyjącym od dawna antysemicie, rasiście i seksiście.

Nie rozumiem, po co socjaldemokraci larpują anarchistów i odrzucają wybory. Z takim zestawem żądań mogliby wybrać władzę o podobnych priorytetach, pomijając to, czy byłyby one zrealizowane. Stawianie żądań wobec aparatu władzy z pozycji anarchistycznej jest dla mnie naprawdę niezrozumiałe. Zastanawiam się, czy ktoś nie pomylił Federacji Anarchistycznej z partią r*zem, abstrahując od tego, jak zgniłe są struktury FA, które powinny już dawno znaleźć się na śmietniku historii.

Dlaczego o tym mówię? Cóż, obrazek pojawiał się w kontekście wspomnianego wcześniej 1 maja, lecz to nie jest jedyny przejaw anarcho-socdemu, jaki mieliśmy okazję zobaczyć. Jest to raczej wierzchołek góry lodowej, a moda na razemkową robotę trwa w najlepsze. Zrozumiałe jest, że prawie każdy z nas ma lub miał system zakorzeniony w swojej głowie. Rodzimy się w systemie i od najmłodszych lat jesteśmy do niego przygotowywani oraz dostosowywani, każdy musi go przepracować we własnym zakresie, lecz nie da się tego osiągnąć stawiając żądania wobec władzy politycznej i ekonomicznej oraz kultywując systemowe formy, takie jak anarcho-petycje.

Reformiści spod czerwono-czarnej flagi opracowali dla nas cały plan dnia. Wyliczyli ilość pracy, która wciąż powinna zadowalać kapitalistów. „Łaskawi kapitaliści, żądamy skrócenia czasu pracy, bo…”, bo co? Bo będziemy dalej żądać i maszerować ulicami 1 maja, mimo że zainteresowanie pochodami maleje, ciekawe dlaczego. Rozpaczliwe wołanie „krótszej pracy” jest symbolem słabości i poddaństwa, prośby w kierunku władzy nie kojarzą mi się w żadnym stopniu z walką, brakuje do tego wszystkiego jeszcze zbierania podpisów pod obywatelskim projektem ustawy, by sejm się nad tym pochylił, przecież same okrzyki mogą nie wystarczać. Jaka dobroduszna centrystyczna myśl – skróćmy czas pracy tak, żeby każdy był zadowolony – i pracownicy i kapitaliści. Cały ten wydźwięk może sugerować, że problemem jest czas pracy, a nie praca sama w sobie. To nie jest sprzeciw wobec wyzysku, to jest chęć dorobienia kapitalizmowi „ludzkiej twarzy” i to w sposób jedynie trochę bardziej na lewo od partii r*zem.

Jeśli dla kogoś pomysł zbierania podpisów pod obywatelskim projektem ustawy przez anarchistów wydawał się absurdalny, niech pomyśli o wieloletniej kampanii, która służyła darmowej komunikacji miejskiej i odbywała się w dużej mierze poprzez zbieranie podpisów pod petycją. Tyle czasu, wysiłku i zasobów zmarnowanych na odwalanie razemkowej roboty, bawienie się w młodzieżówkę i próby „naprawiania” obecnego systemu. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że akcja okazała się sromotną porażką i nie przyniosła pożądanych rezultatów. Ponownie mamy sytuację gdzie coś docelowo jest przepuszczane poprzez ręce władzy, bo jak wiadomo, anarchiści muszą ją respektować, liczyć się z jej zdaniem i pokornie prosić o zmiany. Cały projekt jest projektem konformistycznym, reformistycznym i stosuje praktyki polityki mainstreamowej, a nawet ją aktywnie wspiera. Jest to po prostu wholesome fajnizm, anarcho-socdem i bycie młodzieżówką, które sprowadzają się do „chcemy by żyło nam się fajniej w systemie”. Być może następnym razem uda się lekko zmodyfikować system, by był fajny. Jeszcze bardziej absurdalne jest wykorzystywanie czysto kapitalistycznych metod promocji, które są znienawidzone przez obywateli, takie jak jeżdżenie samochodem z przyczepą i szczekaczką, by nagłośnić konkretną anarcho-petycję, albo wrzucanie ludziom ulotek z listą inicjatyw anarchistycznych do skrzynek pocztowych. Przecież to oczywiste, że przeciętny Kowalski, oprócz spamu marketów i sklepów z meblami, pragnie dowiedzieć się, co robią anarchistki we Wrocławiu.

Teraz wyznacznikiem anarchistycznego praxis jest chęć modyfikowania istniejącego prawa, na razie lokalnego, a być może z czasem również państwowego. Zjawisko przesuwania wewnętrznego okna Overtona nie jest tajemnym procesem i może je zaobserwować dosłownie każdy: dziś petycje, przepuszczanie posłanek podczas blokad, jutro start w wyborach. Chwileczkę, start w wyborach już miał miejsce, w Poznaniu – anarchistyczna kandydatka, Talia Napierała startowała z list Lewicy w wyborach samorządowych. Patrząc, jak bardzo anarchiści znajdują się w ramach systemowych, to paradoksalnie ten ruch był świetny i bardzo przemyślany, oczywiście dla tych, którzy wybierają anarchizm socjaldemokratyczny. Przecież układ jest wyborny, bo mamy wtedy kogoś od środka, kogoś, kto będzie wprowadzać nasze projekty i aktywnie wspierać naszą walkę z systemem, a być może uda się ogarnąć dofinansowanie na spłatę długu kilkuset tysięcy, gdzie pieniądze poszły na zakup kawałka skłotu.

Jedyną nadzieją może być wymiana pokoleniowa, ale jest duże ryzyko, że młode osoby zostaną skażone konformizmem dziaderskich działaczy, tworzenie własnej infrastruktury i sieci kontaktów, skupianie się na tym, co jest dziś istotne, jak wygląda dzisiejszy świat, zerwanie z myśleniem zamkniętym w XIX wieku i odejście od używania miary anarchistyczności poprzez pryzmat „działania w realu”, czyli liczbie naklejonych plakatów na słupach.

132
133
 
 

cross-postowane z: https://szmer.info/post/4236843

Tusk przed wyborami: Jeszcze niecały miesiąc i pełnia praw kobiet stanie się znów codziennością.

Tusk po wyborach: Do następnych wyborów większości w tym parlamencie dla legalnej aborcji, w pełnym tego słowa znaczeniu, nie będzie.

Wiem, że „Kasandry” takie jak ja nie są zbyt popularne, dlatego moje prognozy nie dostają tysięcy lajków, a ja nie mam setek tysięcy obserwujących, ale przynajmniej mam satysfakcję, że przewidziałem prawidłowo.

Choć przyznam, że bezczelność, a może głupota libkowej władzy nieco wykracza poza to, czego się spodziewałem. Do tej pory obrońcy Umiłowanego Demokraty powtarzali mi w komentarzach, że i tak Duda zablokuje, więc co robić… No więc teraz Tusk powiedział wprost, że nawet jak wygrają wybory prezydenckie, żadnej poważnej zmiany nie będzie.

W tej kwestii, bo w innych zmiany są na gorsze. Polityki migracyjnej nie ma, są pozorowane działania na granicy, gdzie ludzie dalej trafiają na bagna, a jak próbują przedostać się legalnie przez ostatnie czynne przejście graniczne z Białorusią, to ich dokumenty wbrew prawu nie są przyjmowane.

W kwestii budownictwa mieszkaniowego, wiadomo, ciągłe widmo dopłat do deweloperów. W kwestii systemu ochrony zdrowia Petru opowiada, że ponoć są dogadani w kwestii obniżenia składki szefostwu firm, ale dla pracowników na obniżkę już zabraknie. Jak ma być generalnie finansowana ochrona zdrowia, też nie wiadomo.

W kwestii praw osób LGBT nic się nie zmienia. Nawet związków partnerskich (co jest szerszą sprawą niż tylko prawa LGBT) nie byli w stanie ruszyć.

I tak dalej, i tym podobne. Bida z nędzą.

Mamy się cieszyć ściganiem jakichś drugorzędnych pionków pisowskich i tym, że w przejętej telewizji występują osoby wrogie osobom trans.

Nawet nie chce mi się tutaj być się szczególnie wyzłośliwiać. To już przestało być zabawne.

Szczęśliwie oddolne organizacje działają i dzięki nim aborcja jest powszechnie już praktycznie dostępna, a teraz ma powstać nawet specjalna przychodnia aborcyjna. W tym samym czasie ciamciaramcia Tusk nic nie może, bo mu Kosiniak z biskupem pogrożą paluszkiem.

Co za żenujące fajtłapy. Tylko potem nie zwalajcie na takich jak ja rzekomych „symetrystów”, że frekwencja będzie żałosna.

Xavier Woliński

134
135
136
137
138
139
 
 

(wrzucam tylko jako ciekawostkę, nie popieram działań państwa Izrael i nie podzielam zdania autora)

140
 
 

W moim przekonaniu powoli zaczyna się akcja polowania na „lewaków”, którzy nie będą chcieli podporządkować się PO. Jak wiemy, celem ekipy Tuska jest powoli wchłonięcie lewicy partyjnej i część Lewicy jest na to już gotowa, a są tacy, którzy wręcz przebierają nogami.

Jakiejkolwiek lewicy w tym kraju ma nie być w ogóle. To jest cel prawicy od bardzo dawna.

Na pewno jednak będą tacy, którzy stawią opór i to na lewicy parlamentarnej, jak i pozaparlamentarnej. Dlatego należy doszczętnie ją obrzydzić publice. Stąd też tu i ówdzie zaczynają się pojawiać teksty o „antysemityzmie” na lewicy w kontekście tego, co się dzieje na Bliskim Wschodzie.

141
 
 

Słyszałem, że wam w Warszawie Ostatnie Pokolenie sparaliżowało ruch w całym mieście. Chaos, ulice zablokowane, cały garnizon policji postawiony na nogi. Warzecha rwie włosy z głowy (o ile jakieś jeszcze ma), Ziemkiewicz pomstuje, libkowe media zaś, że to przesadny ekstremizm, a wszystkie partie, że to na spokojnie trzeba brać, powolutku.

A czekaj…

142
 
 

"Skrzywdzeni przez „poprawność” są tak bardzo „rozjeżdżani buldożerami”, tak bardzo „kancelowani” i „niszczeni”, że na opowiadaniu, że ktoś im coś niemiłego napisał o ich języku czy zachowaniu w internecie, zarabiają grubą kasę i brylują w mediach".

143
144
145
146
 
 

Mieszkanie stało się takim dobrem luksusowym, że rozdaje się je wyłącznie za wybitne zasługi. Prawica więc dzielnie walczy o to, żeby te mieszkania należały się wyłącznie gwiazdom sportu i ekranu, a szary człowiek dostaje informację, że jak chce mieszkanie, to ma sobie te kilkaset tysięcy zarobić. Ponieważ „rozdawnictwo mieszkań to zło”. No, chyba że nasza ulubiona zawodniczka ma dostać, to wtedy słusznie się należy.

147
 
 

Lewica przez dziesięciolecia krytykowała oba te modele, i liberalny i konserwatywny, przeciwstawiając im rozmaite koncepcje, ale zazwyczaj odwołujące się do uspołecznienia (czyli poddania bezpośredniej kontroli społecznej) zarówno gospodarki, jak i instytucji publicznych.

148
149
 
 

Otóż znany internetowy prankster i trefniś, który, zanim to było modne, robił sobie żarty z prawicy, a także samego siebie i zatapiał każdą ultraprawicową partię, czyli Janusz Korwin Mikke, postanowił wykonać swój chyba już ostatni numer i zatopić Konfederację. Oczywiście jego niezbyt rozgarnięci eks-koledzy mu w tym bardzo pomogli.

150
 
 

"Wielu wzmożonych nacjonalistów używa szantażu w rodzaju „tchórzu, boisz się umrzeć w służbie ojczyzny”. Nadal pozostaje problem etyczny – czy wolno kogokolwiek zmuszać do (nawet choćby potencjalnego) zabijania innych? Kto nadaje sobie takie prawo?"

view more: ‹ prev next ›